niedziela, 22 marca 2015

s.1 odc.4

Hejo!
Niespodziewanie dodaję następny rozdział ;p Mam nadzieję, że się spodoba chodź troszkę i..cóż więcej pisać ;)
Czytasz = komentujesz
Bardzo motywuje dlatego proszę o komentarze.
No i dedykuję ten rozdział Illusion i Beautiful Disaster ;)
Wiki

Dob­re chwi­le dzi­siej­sze­go dnia są smut­ny­mi wspom­nieniami jutra.*
~Bob Marley~


29.11.2007  Las Vegas 



  Słychać było muzykę już przecznicę od miejsca, do którego jechali. Cała trójka była podekscytowana tą imprezą, nawet jeżeli nie wszyscy chcieli się od tego przyznać. Dawno nie robili niczego razem, a to była idealna okazja, żeby nadrobić stracony czas.
Dave miał straszne problemy z zaparkowaniem Caroline, bo wokół domu było pełno samochodów. Ani odrobiny wolnego miejsca. Kiedy kierowca, po wielu wiązkach przekleństw, które doprowadzały resztę do śmiechu, znalazł miejsce i udało się zaparkować.
  Zapukali do drzwi, chodź wiedzieli, że to było zbędne. Po chwili drzwi otworzył chłopak, który od razu pobiegł za krzaki. Popatrzyli z obrzydzeniem na całą sytuację i weszli do środka.
Jak można się było spodziewać ludzie byli wszędzie. Nie mieścili się w całym domu, na szczęście gospodarz miał duży ogród, gdzie znajdowała się największa ilość imprezowiczów. Od razu ruszyli w stronę kuchni, bo to tam najprawdopodobniej znajdował się gospodarz. Po drodze spotkali kilka znajomych twarzy i jeszcze więcej nieznanych ludzi. Jenak nie przejmowali się tym. Frances idąc ciągle ruszała się w rytm muzyki. Co jakiś czas czuła na sobie wzrok jakiegoś chłopaka, ale nie ruszało jej to. Miała przy sobie swoich dwóch bodyguardów, więc czuła się bezpiecznie. Jeden z nich miał straszny problem z torowaniem drogi, bo im bliżej kuchni, tym robiło się gęściej. Nie rozmawiali, bo minęłoby się to z celem. I tak by się nie usłyszeli. W końcu dotarli do gospodarza. Briggs przybił z nim piątkę i przedstawił Franka, a Newman zachowując zimny dystans, uścisnęła mu dłoń.
- Witam, bawcie się dobrze.- powiedział uśmiechając się i zerkając znacząco na Fran. Ona przewróciła oczami i pomyślała, ze nic się nie zmienił. Ten mężczyzna jest poprosut bezczelny.
- Musimy pogadać.- powiedziała do Alexa. Widać było w jego oczach przez krótką chwilę błysk. "Nie masz na co liczyć"- pomyślała Newman i chwyciła chłopaka za ramię, wyciągając go na zewnątrz, gdzie było znacznie ciszej.
- Jest taka sprawa... -dziewczyna zaczęła. Chłopak przysunął się odrobinę bliżej. Frances odepchnęła go na długość swoich rąk.- Nie o to chodzi.- mina Alexa, przypominała smutnego szczeniaczka, jednak Fran wiedziała dobrze, że za chwilę wokół DeLeona zgromadzi się wianuszek dziewczyn do przeruchania. - Chciałam ci.. Od razu informuję, że mówię to z wielkim bólem serca, ale... wyb...wyba...wybaczam ci.
  Newman odetchnęła z ulgą, że już jej się udało wypowiedzieć te słowa. Chłopak, z początku nie rozumiał o co właściwie jej chodzi. Jego mina idealnie to wyrażała. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła widząc to.
- Dziękuję- powiedział niepwenie. Ale potem go olśniło.- Chodzi ci o ostatnią imprezę?- chciał się upewnić. Dziewczyna kiwnęła głową. On uśmiechnał się i szybko ją przytulił.- Dzięki Frances. Na serio było mi długo z tego powodu... W każdym razie cieszę się, że mi wybaczyłaś.
Dziewczyna miała teraz mętlik w głowie. Nie mogła zrozumieć co tu właściwie się stało. To było... dziwne. Od kiedy Alex jest taki... miły?
Fran uśmiechnęła się do niego i poszła w stronę chłopaków.

Ciągle zastanawiało go o czym rozmawiają. No nie można powiedzieć, że nie był ciekawski. Był baaaaaaaardzo ciekawski i to była jego największa wada. Lubił wiedzieć, wszystko.
- Dave.- stuknął go  w ramię Frank. - Wróć do mnie.
Chłopak uśmiechnął się do kolegi  i chwycił do ręki kubek z alkoholem, leżący na blacie.
- Nie ciekawi cię o czym rozmawiają?- zapytał prosto z mostu.
- Wiesz... Jak każdy normalny człowiek tak, ale jak każdy normalny człowiek zdaję sobie sprawę, że nie mogę wiedzieć wszystkiego.
- Poza tym - dodał po chwili Sidoris.- To sprawa między nimi.
Dave popatrzył na niego z niedowierzaniem. Jak mogło go nie ciekawić coś takiego? W rzeczywistości Frank, był tak samo ciekawski jak Briggs, ale umiał stłumić to uczucie w sobie. Już nie raz to robił. Tą zdolność opanował do perfekcji.
- Nie wierzę ci. - uśmiechnął się czarnoskóry kolega.
Frank wzruszył ramionami.
- Jak chcesz.- sięgnął za siebie i wyciągnął zza pleców butelkę wódki. - Masz ochotę?
- Ja? Zawsze.- zaśmiali się. Frank nalał trochę alkoholu i dodał soku żurawinowego. Oboje napili się w tym samym czasie.
" Jakie to zajebiste"- pomyślał Sidoris, opróżniając zawartość kubka w ciągu chwili.
Właśnie przygotowywał sobie kolejnego drinka, kiedy podeszła do nich Fran. Uwiesiła się na obu chłopakach i krzyknęła im, że też chce jednego. Bez problemów Frank przygotował kolejnego drinka. Ledwo co odłożył karton z sokiem, dziewczyna już wzięła wielkiego łyka.
- To co bawimy się?!?- krzyknęła zataczając ósemkę biodrami. Chłopcy popatrzyli na siebie z niemym pytaniem na twarzy, jednak kiedy zobaczyli, że dziewczyna powoli się oddala, ruszyli za nią. Od razu porwał ich dziki tłum. Wszystkie spocone ciała tańczyły w rytm piosenki Star Styles - " Keep on moving"**. Oczywiście trójka przyjaciół nie mogła się wyłamać. Każdy z nich tańczył jak najlepiej potrafił.
 Dobra nie oszukujmy się. W większości to było tylko gibanie się w rytm muzyki. Można to zaliczyć do tańca. Ważne, że jest w rytmie... chodź Fran co jakiś czas go gubiła, ale to tylko dlatego, że dziewczyna w jednej ręce miała drinka, więc, aby uniknąć utraty napoju, trzeba poświęceń.

Poczuł jak ktoś próbuje się przecisnąć między nim, a Davem. Popatrzył za siebie i zobaczył bruneta w lekko kręconych włosach.
- Hej- przywitał się po raz kolejny Alex.- Wiecie mamy dla "vipów"- tutaj zrobił cudzysłów palcami- grę w butelkę. Wchodzicie w to?
Cała trójka popatrzyła na siebie.
- Tak.- powiedzieli jednocześnie. DeLeon uśmiechnął się i zaprowadził ich na górę. Fran jeszcze nigdy tutaj nie była, chodź odwiedziła kilka razy Alexa... z pewnych powodów. Weszli do pierwszych drzwi po lewej stronie. Było już w środku kilka osób. Niektóre wydawały się Frances znajome inne były całkowicie obce. Alex klasnął w dłonie i przedstawił wszystkim nowo przybyłych.

- No to zaczynamy.-powiedział gospodarz. Wszyscy usiedli w kółeczku. Ktoś położył na środku butelkę i gra mogła się zacząć.
-To ja kręcę pierwszy.- poinformował Alex. Frances nie była zdziwiona, że własnie tak postąpił. Nie tylko chodziło o to że jest gospodarzem, ale także o to, że kochał być tym pierwszym, poczuć to bycie w centrum uwagi. Oczywiście chłopak był bardzo pewny siebie i wiedział, że dziewczyny go pożądają. Między innymi dlatego na tej imprezie zdążył już poznać bliżej dwie dziewczyny.
  Szyjka butelki wskazała na jedną z nich w fioletowych włosach, imieniem Devone. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało do chłopaka, wyraźnie dając znak , że czekała na to od początku. Alex podszedł do niej i pochylił się składając na jej ustach namiętny pocałunek. Frances i Franek jak  na komendę odwrócili wzrok. Obydwoje czuli się zażenowani o dziwo z tego samego powodu. Ta dwójka całowała się coraz to bardziej nachalnie.
- Może znajdźcie sobie jakiś pokój!- krzyknął Dave. Kilka osób się zaśmiało łącznie z Alexem, odchodzącym od Devon.
- Może później Dave.- powiedział to puszczając do niej oczko. Ona się cicho zaśmiała i zatrzepotała rzęsami. Było to zachowanie typowo dziwkarskie, zdaniem wielu osób  w tym pomieszczeniu. - To idziemy dalej. Devon.
  Dziewczyna zakręciła butelką. Wypadło na Dave'a. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Chłopak chwycił za butelkę i zakręcił. Wypadło na jakąś dziewczynę. Była to rosjanka, Katherina, mało kto ją znał, bo znalazła się tutaj przez przypadek. Spotkała chłopaków z zespołu gospodarza, na jednym z ich koncertów.
  Podeszli do siebie i zaczęli się całować. Nie trwało to długo, jednak chłopakowi bardzo się spodobało. Katherina była taka delikatna, zwłaszcza wtedy, kiedy się całowali.
Kiedy skończyli i usiedli na swoje miejsca, dało się zauważyć, że dziewczyna ma lekkie wypieki na twarzy. Frances zdziwiła się widząc to. Może coś potem się stanie...
  Katherina wzięła butelkę w rękę i uśmiechając się pod nosem, zrobiła to co trzeba było. Wypadło na Franka. W głębi duszy, chłopak miał nadzieję, że nie zostanie wybrany. Zszokowało go to i przez chwilę się nie ruszał. Zaklnął się w duchu za to, że dał się namówić. Dobra może i chciał, ale nie pomyślał,że musi wziąć w tym udział. Wszyscy parzyli na niego wyczekująco. Frances już wyczuwała, że kolega nie jest pewny tego wszystkiego. Jednak kiedy chciała już coś powiedzieć, chłopak chwycił butelkę i zakręcił. Nie wiadomo dlaczego, ale wzbudziło to duże napięcie wśród zgromadzonych. Po chwili szyjka butelki wskazała zszokowaną Fran. Oboje nie czuli się dobrze z tym wszystkim. "Głupia gra"- pomyślał Frank. Ale dziewczyna już wstała. Chłopak także. Podeszli do siebie.
- Jeżeli tego nie chcesz to mi powiedz. Coś wymyślę.- wyszeptał Frank.- Wiesz już i tak uchodzę za ofermę.
- Nie, nie psujmy zabawy.- powiedziała Frances, ale nie była pewna tego wszystkiego. Strasznie się zdenerwowała. Miała pocałować właśnie przyjaciela. Chłopak wziął głęboki oddech i pochylił się nad dziewczyną. Delikatnie musnął jej wargi, lekko wpijając się w jej usta. Ich pocałunek nie trwał nawet dwóch sekund, bo Franek wiedział, że to nie jest coś przyjemnego dla Fran. Ale spełnił jedno ze swoich skrytych marzeń ,o których nawet nie miał pojęcia. Dziewczyna była bardzo zszokowana. Nie wiedziała, że chłopak wyczuł, że to jest nie komfortowe. I chciał dla niej dobrze. " Ja cie, jaki on porządny i kochany."- pomyślała, dotykając delikatnie palcami warg, siadając na swoje poprzednie miejsce.

Dave był zszokowany.
'Akurat oni musieli razem się całować? Biedna Fran, pewnie była zażenowana. Wygląda na skołowaną"- uśmiechnął się do niej ciepło, ale ona nie była w stanie mu odpowiedzieć tym samym. Ciągle myślała o tym co się stało. "Co to było? Ja już nic nie wiem." Szybko chwyciła za butelkę i ją zakręciła. Wypadło na jakiegoś chłopaka. Franek czuł się... dobrze. Bardzo mu się to spodobało, ale wiedział jednocześnie, że Frances jest kobietą i tego nie puści mimochodem. To w sumie dobrze, bo sam ciągle o tym myślał. Popatrzył w stronę dziewczyny. Była zamyślona ,ale udało im się nawiązać kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się do niej delikatnie, ona też to robiła.
" Chyba właśnie się pogodziła z tym co się stało."- pomyślał.

  Nie mogła się skupić już na reszcie. Ludzie się co chwila całowali, ale ona nie zwracała na nich uwagi. Cały czas myślała o Franiu. Zresztą on także nie mógł zapanować nad wirującymi w głowie myślami.  Ledwo musnęli się wargami, ale i tak dla obojga było to coś więcej.
Po chwili Frances wstała i po prostu wyszła. Dave i Frank popatrzyli na siebie zaskoczeni. Briggs dał niemy znak chłopakowi, żeby został. Sidoris niechętnie, ale się zgodził.

- Fran co jest?- zapytał Dave przekrzykując głośną muzykę. Dziewczyna popatrzyła na niego,chwytając się za ramiona.
- Poprostu chcę już wrócić. Pójdź po Sidorisa, a ja czekam w samochodzie.- i ruszyła w stronę drzwi. Chłopak chwilę się wachał, jednak po chwili pokiwał głową i ruszył w stronę pokoju "vipów" po przyjaciela.

*The good ti­mes of to­day are the sad thou­ghts of to­mor­row.  
** <klik> <--- link do piosenki ;P Tylko proszę nie przestraszcie się xD


sobota, 14 marca 2015

S.1 odc.3

Hejka!
No tak się zebrałam w sobie i postanowiłam dodać coś nowego. Ciągle takie sranie w banie, ale myślę, że już niedługo zacznie się coś dziać. Mam już trochę materiału, ale muszę po prostu zacząć go wykorzystywać ;) Nooo... i nie wiem co jeszcze. Miło mi będzie jak zostawicie jakiś komentarz, bo to na serio bardzo motywuje, taką osobę jak ja ^^ Lubię się dowiadywać co was interesuje w moich wypocinach, a co mam poprawić ;)
Więc zapraszam do czytania ! ;)
Wiki
Człowiek zbu­dowa­ny jest z prze­ciw­ności,
 w tym całe je­go dra­matyczne bo­gac­two i urok. 
~Jalu Kurek~


28.11.2007Las Vegas


  Kiedy tylko zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji, Dave szybko zebrał wszystko ze swojej ławki i wrzucił do plecaka. Szybko wybiegł z sali, potrącając ramię Fran i pokazując, żeby szła za nim. Dziewczyna była bardzo zdezorientowana, ale ruszyła za chłopakiem. Próbowała po drodze coś z niego wyciągnąć, gdzie idą i dlaczego tak pędzi. Nie chciała już marudzić, że musi iść do domu, bo mama idzie na dyżur i musi się zająć siostrą.
Chłopak w odpowiedzi  cały czas mówił, że muszą znaleźć Franka. Dziewczyna, kiedy usłyszała to po raz trzeci, przewróciła oczami, ale podążała za kolega jak cień.
Kiedy tylko ujrzał kolegę od razu do niego pobiegł. Fran już nie miała siły w nogach, więc doszła do chłopaków chwilkę później.
- Kurwa Dave. Ja ci kiedyś coś zrobię!- krzyknęła zwracając na siebie uwagę kilku uczniów, którzy jednak po chwil  zajęli się własnymi sprawami.
- Spokojnie ,spokojnie.- powiedział wyciągając dwie ręce do przodu, chcąc uspokoić tym dziewczynę. Na próżno. Trochę się uspokoiła, jednak w środku ciągle była wulkanem, który był tylko uśpiony.- No to chciałem z wami ustalić jedną rzecz. Alexander zaprosił mnie na imprezę i mogę przyjść ze znajomymi...
- Nie.- powiedziała Frances.
- Ale nie skończyłem!- powiedział chłopak nie zadowolony z takiej odpowiedzi.
- Nie i koniec. Po pierwsze muszę się opiekować Amy, a po drugie Alexander.
- Co z nim?- zapytał zdezorientowany Frank.- Tak swoją drogą, kto to jest?
- Mój znajomy z wcześniejszej szkoły. A Fran ,nie wiem dlaczego, go nie lubi. To jest spoko koleś.
- Tak jasne.- powiedziała z pogardą.- Tylko, że on nie próbował cię przelecieć jak jakąś dziwkę!- powiedziała już o dwa tony wyżej, jednak jeszcze nie krzycząc. Przypomniała sobie jak to było.

  Gadała sobie chwilę z Alexem tak po przyjacielsku. Napili się trochę, ale nie jakoś dużo. Przy najmniej ona. Chłopak ubzdurał sobie, ze Fran wysyła jakieś "sygnały", co oczywiście mijało się z prawdą, bo chciała tylko sobie z nim pogadać i dobrze się bawić. Zaczął się do niej przystawiać. Powoli przysuwał się i delikatnie głaskał ją po policzku. Ona odsunęła jego rękę od swojej twarzy, jednak on uznał to za zaproszenie i zaczął wodzić ręką po jej brzuchu, pnąc się coraz wyżej. Coraz nachalniej wodził rękami po jej tułowiu, a ona próbowała się wydostać. Kiedy zauważyła moment, w którym chłopak stał się trochę mniej pewny siebie, od razu uciekła od niego. Biegła w stronę Dave. Alexander oczywiście podążał za nią, ale kiedy ta znalazła się w ramionach swojego kolegi, od razu się zatrzymał. W oczach widać było złość. 

  Poczuła, że w oczach stają jej łzy. Frank to zauważył, kładąc jej rękę na ramieniu. Dziewczyna jednak wyrwała się chłopakowi. Był zszokowany jej zachowaniem. Nie tego się spodziewał.
Dał jednak jej spokój, ale stał niedaleko w pogotowiu, gdyby potrzebowała jakiejkolwiek pomocy. Frances przetarła wierzchem dłoni oczy, tak aby żadna kropla nie wydostała się spod powieki.
- Jak chcesz. Chciałem was wziąć  ze sobą ,bo chce się dobrze bawić. A nie dla jakiegoś tam Alexa. - powiedział Briggs, a po chwili dodał wskazując na Newman. - A dla twojej wiadomości, długo nie mogłem mu wybaczyć tego co ci zrobił. Ale po rozmowie i kilku siniakach, wybaczyłem mu. Bo wiesz co? Tacy są ludzie. Nie są idealni. I jeżeli coś źle zrobią to tylko ci honorowi potrafią się do tego przyznać i przeprosić.
  Dziewczyna miała teraz mętlik w głowie. Czy coś jej sugerował, czy po prostu tłumaczył jaki ma do tego stosunek i, że powinna porozmawiać z chłopakiem, który ją tak skrzywdził?
W głębi duszy znała odpowiedź na to pytanie, a czas ją gonił, więc po prostu przytaknęła.
- Dobra idę, ale tylko jeśli Franio idzie z nami.- powiedziała uśmiechając się. Dave tego nie rozumiał jak w ciągu sekundy może się jej humor zmienić? To nie jest najnormalniejsze zachowanie, ale wiedział, że nie ma na to wpływu. Zauważył, że większość dziewczyn tak ma, że ona nie jest jedyna z tym swoim dziwactwem.
- Jasne- powiedział drapiąc się po głowie i lekko uśmiechając. Czuł  się trochę dziwnie. Ta dziewczyna... była jak wulkan. Co jakiś czas wybuchał, żeby później się uspokoić.
- Świetnie, czyli jutro o siódmej jestem po ciebie.- powiedział do Fran. Dziewczyna kiwnęła głową i szybko pożegnała się z każdym z chłopaków. Dało się jeszcze słyszeć krótkie "pa" i już jej nie było. Niczym struś pędziwiatr ze "Zwariowanych Melodii".
Chłopcy odeszli w stronę szafek dogadując wszystkie szczegóły.

Amy jak to młodsza siostra nie dawała spokoju. ale nie tak jak zwykle. Teraz to po prostu Fran miała ochotę ją rozwalić o ścianę. Na prawdę nie rozumiała co się dzieje z jej małą siostrzyczką. Ciągle tylko biegała, śmiała się, wywracała wszystko, rozrzucała, śpiewała...
Nie był w stanie tego ogarnąć. W pewnym momencie już nie wytrzymała i dała się ponieść emocjom. Krzyknęła, a raczej warknęła i usiadła zdenerwowana na kanapie, krzyżując ręce na piersiach. A dziewczynka ciągle robiła swoje, nie zwracając uwagę na zdenerwowaną siostrę.
Fran wzięła do ręki gwizdek, który nie wiadomo czemu leżał na kanapie pod jej plecami i napełniając płuca najbardziej jak się dało, wypuściła powietrze. Cały pokój ogarnęła wielka cisza. Nawet mała Newman przystanęła, patrząc wielkimi oczami na siostrę. Ciągle w uszach odbijał się, wydobyty przed chwilą dźwięk gwizdka.
- No- powiedziała Frances.- I tak ma być, Amy. Teraz już przesadziłaś.
- Ale..- zaczęła mała.
- Nie ma ale. Dzisiaj nie mam ochoty słyszeć twojego darcia się. Nie mam już siły.
Małej zaszkliły się oczy. Właśnie miała złapać różowego kosmitę, a Fran nie dała jej takiej możliwości. Była już tak blisko, już łapała do za koszulkę... I ten dźwięk głupiego gwizdka.
- Gdybyś nie zagwizdała byłoby po wszystkim!- powiedziała tupiąc nogą.
Starsza siostra popatrzyła tępym wzrokiem na Amy, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Mogłam złapać, tego kosmitę ,a ty...ty.. Wszystko zepsułaś.- powiedziała odwracając się plecami.
Fran uśmiechnęła się do siebie i podeszła do małej czochrając jej włosy.
- Następnym razem ci się uda, a teraz chodź. Wybierzesz sobie coś na kolację.
I mała zapomniała już dlaczego się gniewała na starszą siostrę. Zrobiła jej najpyszniejsze naleśniki z marshmallow... Jak tutaj jej nie kochać?

29.11.2007Las Vegas

  Przechodząc obok lustra, nie mogła przejść obojętnie. Poprawiła włosy i przyglądnęła się sobie. Lekko pofalowane włosy ciemny blond, opadają jej na ramiona. Delikatne piegi zdobiły jej nos, ale widać je było najbardziej, gdy słońce dawało o sobie znać. Jej oczy wydawały się z początku brązowe, jednak kiedy przyjrzeć się dokładniej można zobaczyć, że też jest w nich nuta zielonego, co nadaje im odrobinę głębi. Trudno ujrzeć to w oczach bardzo brązowych.
  Uśmiechnęła się do siebie myśląc, że przynajmniej w lustrze jest ładna. Nie lubiła tej części siebie, która tak uważała, bo było to dla niej trochę egoistyczne i szybko zmieniała zdanie. To wrażenie, kiedy tylko widziała się gdzieś w witrynie sklepowej czy na zdjęciu od razu mijało. Co widziała w lustrze nagle okazywało się kłamstwem  Niektórzy mówili, że przesadza. Może tak było, ale nic nie zmieni jej zdania, co do tej jednej rzeczy była pewna.
  Przejechała jeszcze tylko delikatnie rzęsy tuszem, ale nie przesadzała, żeby nie wyjść na pustą dziunię. Usłyszała delikatne pukanie w drzwi.
 Dave. Tylko on tak robił. Każdy normalny człowiek dzwonił dzwonkiem do drzwi, ale nie on. "TRADYCJONALISTA"- pomyślała uśmiechając się pod nosem. Szybkim ruchem otworzyła drzwi.
- Cześć.- powiedziała patrząc na przyjaciela. Chyba wreszcie mogła tak powiedzieć. Nie ma co się rozdrabniać. Był osobą na której mogła polegać,ale dlaczego akurat teraz to do niej dotarło?
- Siema. - powiedział szczerząc się .- Wyglądasz niesamowicie.
Dziewczyna tylko wykrzywiła twarz w grymasie typu "nie żartuj sobie ze mnie." Miała na sobie czarne jeansy i koszulkę na ramiączkach, również czarną, która lekko prześwitywała. Nic nadzwyczajnego. Do tego na nadgarstek założyła duża bransoletę z ćwiekami. Nie, to nie był pieszczoch.
- Chodźmy już.- powiedziała Frances, chwytając chłopaka za rękaw i prowadząc do jego starego rzęcha.- Mam tylko nadzieję, że się nie rozleci.
- Ej, ej ,ej- oburzył się chłopak.- Odpukaj to i przeproś moją, Caroline.
Chłopak kochał swój samochód, tak że nadał mu aż imię. Był zakochany. W starym citroenie.
- Przepraszam cię Caroline.- powiedziała śmiejąc się i głaszcząc ją po masce. Chłopak sam się zaśmiał na ten widok.  Szybko wsiedli do auta i pojechali po ostatniego członka ich paczki.

-Gotowy?- zapytał samego siebie w lustrze. Był gotowy na wyjście, na swoją pierwszą licealną imprezę. Na jego twarzy ciągle rozciągał się wielki uśmiech, który próbował powstrzymywać. Jednak był tak bardzo podekscytowany, że po dziesięciu próbach, już poddał się emocjom.
Dave wczoraj po korkach pomógł mu w znalezieniu jakiś odpowiednich ciuchów, bo przecież nie mógł iść tak jak ubiera się na co dzień.
  Czarny podkoszulek z The Ramones i do tego czarne jeansy, o których istnieniu nawet nie wiedział. Założył jeszcze łańcuch i wyglądał jak rasowy rockman... No nie licząc swojej twarzy nerda. Przeczesał ręką swoje brązowe włosy i cicho westchnął.
Ciągle zastanawiał się jak to będzie. Jednak jego optymistyczna część podpowiadała mu, żeby się nie przejmował. "Co ma być to będzie, prawda?"- zapytał się sam w myślach. Ubrał jeszcze swoje okulary i potrzepał głową, aby jego niesforne loki ułożyły się bardziej niedbałe. Ponoć wyglądało to dobrze. No cóż, lepiej niż zwykle.

piątek, 6 marca 2015

s.1 odc.2

Hej!
No to daje wam ten krótki rozdzialik, taki mało wnoszący, ale niedługo będzie coś się powoli zaczynało dziać. Zapraszam do zakładki " Bohaterowie" bo dodałam nowego bohatera ;) Mam nadzieję, że wam się to spodoba i nie wiem co jeszcze powiedzieć, ale ...
ENJOY
Wiki ;)

Sa­mot­ność nie ma nic wspólne­go z bra­kiem towarzystwa. 
 Las VeErichMaria Remarque 

18.11.2007 LasVegas


Dzwonek.
Wybawienie.
Weekend już coraz bliżej.
Te myśli ciągle chodziły po głowie. Był czwartek, więc jutro już wreszcie zacznie się jego  upragniony weekend. Ale dzisiaj jeszcze nauka. Wizyta u Frania... No własnie. Chłopak przypomniał sobie o korkach.
Zamknął drzwiczki szafki i idąc w stronę wyjścia, dotknął pleców Frances. Dziewczyna się tego nie spodziewała i szybko się odwróciła. Kiedy tylko spostrzegła ciemnoskórego chłopaka, odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się.
- Ty pacanie!- powiedziała, klepiąc go w ramię.
- Kolczatko.- zaśmiali się. Oboje lubili się przekomarzać. Sprawiało im to przyjemność i w jakiś pokręcony sposób zacieśniała więzi. Dziewczyna przytuliła się do chłopaka na pożegnanie ,a chłopak pogłaskał ją po plecach.
- Powodzenia z chemią- powiedziała.
- Nie dziękuję. - uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby.- Do jutra!
- Pa- powiedziała machając mu na odchodne. Jak zawsze mięli problem z rozstaniem się. Dave co chwilę się odwracał w stronę Fran, żeby jej pomachać, czy uśmiechnąć się jak debil. Dziewczyna tylko śmiała się z kolegi i machała mu gdy tylko się odwracał.
Kiedy Dave dotarł wreszcie do głównego wejścia, zdał sobie sprawę jakim jest debilem. Uwielbiał Fran jako koleżankę i  nie pragnął nic więcej, a czasem mu się wydawało, że dawał jej jakieś sygnały, ale to było mimochodem. Nic nie znaczyło. Dla niego, ale czy dla niej? Dopiero teraz do niego to dotarło. Ale w sumie czym się przejmuje. Są tylko dobrymi kumplami. Nie ma co się przejmować.
Frank zauważył Dave'a, który był nad wyraz zamyślony. Gdyby nie to, że Sidoris zawołał go ,prawdopodobnie chłopak by został ze swoimi myślami i zapomniałby o całym świecie, a zwłaszcza nie zauważył by kolegi, czekającego przy wejściu.
- Przeprasza cię- powiedział chłopak.- Zamyśliłem się.
- Nie ma za co. Nie wyglądasz mi na myśliciela.- zaśmiał się Frank. Po chwili Briggs uderzył kolegę w ramię.- Au!
- No nie przesadzaj Frank.- uśmiechnął się do niego.- Jeszcze mnie nie znasz tak dobrze.


Dave nie był pewny jak ma zacząć tą rozmowę. Zrobili sobie przerwę w nauce, żeby zjeść obiad.
Jego mama była bardzo miłą kobietą. Wysoka blondynka, wszystko tam gdzie trzeba, z wielkim uśmiechem na twarzy. Zrobiła chłopakom spaghetti, co się bardzo podobało Dave'owi.
- Smacznego chłopcy.- powiedziała wychodząc z pokoju.- Franiu ja wychodzę, więc zostajecie sami. Pa!- krzyknęła do Franka puszczając mu "całusa" na odległość.
Chłopak czuł się troszkę zażenowany całą sytuacją. Podrapał się po karku i widząc uśmiech na twarzy kolegi zaczął
- Moja mama...
- Spoko rozumiem.- powiedział uśmiechając się pod nosem, bo uważał to za słodkie z jej strony. Byli sami, więc Dave postanowił podjąć temat.- Frank, zapytam prosto z mostu.
- Już się boję.- powiedział nawijając makaron na widelec.
- Jak z dziewczynami?- Sidoris popatrzył na niego wielkimi oczami. Zatkało go. Briggs pożałował swojego pytania, czuł, że chłopak teraz się będzie czuł nie zbyt swobodnie.
- E... No...- zaczął się jąkać.- Nijak. Ostatnio to... ten tego... no było nic... Ostatnio to w podstawówce, ale nic poważnego.
- Nie wierzę- powiedział z uśmiechem Dave.- To.. to niemożliwe stary. Nie wierzę.
- No tak jakoś wyszło.- powiedział ciut zawstydzony Frank.
- Trzeba coś z tym zrobić.- zaproponował Briggs.- No to jaka laska ci się podoba?
Chłopakowi do głowy przyszła tylko jedna, ale nie mógł powiedzieć tego na głos. Nie Dave'owi. Musiał się chwilę zastanowić, żeby przypomnieć sobie koleżanki z klas. Po chwili jedna przyszła mu do głowy.
- Daphne z hiszpańskiego.- powiedział.
- Serio?- powiedział Briggs, zdziwił się, że koledze podoba się dziewczyna, która jest jedną z łatwiejszych.- Ok, to z nią nie będzie większych problemów.
Frank popatrzył na niego jak na idiotę. Niby co to miało znaczyć, że nie będzie problemów?
- Ona jest jedną z tych dziewczyn co wiesz... Są bezproblemowe.- oznajmił.
- Na serio? Boże znalazłem sobie.- powiedział Frank chowając twarz w dłonie. Briggs tylko się zaczął śmiać z kolegi i jego reakcji. Nie spodziewał się tego, że będzie nie pocieszony.
- Dobra Dave, idziemy dalej się uczyć, bo nic z tego nie będzie.

Mała dziewczynka biegała wokół stołu, a Fran nie miała już siły, żeby ją ustopować.
- Amy ogar!- krzyknęła już i opuściła ręce w geście bezradności. Mała blondyneczka odwróciła się w stronę siostry. Zauważyła, ze jest już ona zmęczona. Podeszła do niej i wtuliła się w bok siostry. Fran uśmiechnęła się pod nosem i przygarnęła ręką młodszą siostrę. Popatrzyła na nią potulnie. Mała była rozkoszna, ale posiadała w sobie tyle energii, którą mało kto potrafił poskromić. Czasem mała jednak rozumiała, że powinna przestać. Mimo wszystko ta słodka blondyneczka dużo rozumiała.
- Fran mogę kakałko?- zapytała patrząc na siostrę swoimi wielkimi oczami. Frances oczywiście nie mogła odmówić, bo jak takiej małej dziewczynce można to zrobić? Odmówić prostego czekoladowego napoju? Nigdy. Uśmiechnęła się do Amy i poczochrała ją po czubku głowy. Dziewczynka złapała się za sam jej czubek ,krzycząc "Ej!" do starszej siostry. Jednak to była przykrywka, bo tak na prawdę dziewczynka bardzo lubiła, kiedy siostra tak robiła. Czuła się wtedy kochana i jednocześnie wyjątkowa. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć.
Frances wyciągnęła puszkę z sypkim kakao i zagotowała mleko w garnuszku. Kiedy zaczęło pomału się gotować, ściągnęła go z gazu i zalała już wcześniej przygotowany proszek. Energicznie zamieszała i zaniosła swojemu małemu aniołkowi.
- Proszę.- powiedziała uśmiechając się do siostry. Ta w podziękowaniu się szeroko uśmiechnęła, odgarniając włosy, które zachodziły jej na twarz i chwyciła ciepły kubek kakao. Z gardła Amy wydobył się cichy pomruk zadowolenia. Starsza Newman uśmiechnęła się pod nosem i włączyła telewizję. Akurat była jakaś bajka, więc razem z małą zaczęły ją oglądać.


Po skończonej kreskówce mała dziewczynka poszła spać, bo podczas oglądania ciągle ziewała, natomiast starsza, postanowiła zadzwonić do przyjaciół, żeby dowiedzieć się jak bardzo Briggs jest tępy.

- Zawsze mogło być gorzej- zaśmiała się Frances do słuchawki.
- No weź to była porażka, dobrze,że Frank jest cierpliwy.- popatrzył znacząco na kolegę.- Dzięki.- powiedział uśmiechając się do niego.
- Nie ma za co. Serio jak na początki byłeś okej.
- No już mu tak nie słodź.- powiedziała Fran ze słuchawki. Zaraz po ogarnięciu jednego podstawowego działu z chemii, co trwało jakąś godzinę, niczym wróżbita zadzwoniła Frances.
- Dobra, dobra, ale na serio robi postępy.- powiedział Sidoris.
- I widzisz? Nie jestem taki tępy jak ci się wydawało.
W słuchawce słychać było śmiech dziewczyny. Chłopcy mimo tej odległości, czuli jakby dziewczyna była tuż obok nich.
Rozmawiali jeszcze jakieś dwadzieścia minut i nie będąc w stanie się rozłączyć. Było to dla całej trójki trudne, ciągle znajdowali jakiś temat który musieli poruszyć.
Właśnie tak zaczęła się ich przygoda.