poniedziałek, 16 lutego 2015

Sezon 1 odc. 1

Hej!
No to mamy pierwszy rozdział, pierwszego sezonu, nowego opowiadania. Zastanawia Was pewnie, albo i nie, dlaczego sezon. A chodzi o to, że będzie podzielone zamiast na części na sezony. Każdy będzie opowiadał o czym innym... Ale to zresztą zobaczycie ;)
No jeżeli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach. Mam nadzieję, że wam się spodoba o co tutaj stworzyłam i cała historia.
A! i zapraszam do zobaczenia zakładki "Bohaterowie" ^^
Wiki
P.S. Jeżeli czytasz to zostaw komentarz, bo to bardzo mobilizuje ;)
P.s. 2. Napiszcie czy długosć rozdziału Wam odpowiada ^^



Trwaj tyl­ko w słońcu, bo nic piękne­go nie rośnie w ciemności. 
~Friedrich von Schiller~
14.10.2007Las Vegas


Poczuł delikatne stukanie w lewe ramię. Odwrócił się energicznie, obawiając się chłopaków z paczki Harry'ego. Jednak pozytywnie się rozczarował. Za nim stał uśmiechnięty kolega z zajęć chemii podstawowej, Dave.
- Cześć!- przywitał go czarnoskóry kolega.
- Hej.- powiedział niepewnie Frank.
- Jakim cudem dostałeś A?- zapytał  z wyraźnym podziwem dla kolegi.- Ten test, był bardzo trudny.
- No wiesz, wystarczy się chwilę pouczyć.- odpowiedział skromnie Frank.- Akurat chemia jest dla mnie całkiem przyjemna. Lubię ją. Może nie tak jak angielski, ale jest fajna.
- Fajna...- Dave zastanowił się nad sensem tych słów. Fajna to może być piłka nożna, albo gra na perkusji, a nie jakaś tam chemia. Jak ktoś lubi się uczyć. Myśląc o tym wpadł na genialny pomysł. Jego usta wykrzywiły się w wielkim uśmiechu.- Frank, a gdybyś tak pomógł mi z chemią? Od dłuższego czasu szukam kogoś takiego. Mógłbym ci nawet zapłacić. Bardzo mi zależy, bo jak znowu dostanę F to nie mam co wracać do domu.
- Czy ja wiem...- zaczął chłopak niepewnie. Nie uważał się za odpowiednią osobę. Nie czuł żadnego nauczycielskiego drygu.
- No proszę cię.- kajał się przed kolegą. Na prawdę mu zależało, bo nie rozumiał chemii ani odrobinę. Była dla niego czarną magią, czymś, czego bez pomocy kogoś mądrego, nie byłby w stanie zrozumieć.
- Zgoda, ale nie wezmę pieniędzy. Robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.- Frank nie potrafił brać od znajomych pieniędzy za coś takiego jak nauka. Po prostu nie było to w jego naturze. Wszystko robił z dobroci serca. Może i nie znał Dave'a tak dobrze, zresztą nie miał nikogo takiego, ale mimo wszystko nie był w stanie. Chłopak był zawsze dla niego miły. Starał się jak mógł. Nikt nie lubił tego kujonka, który w rzeczywistości po prostu miał za dużo czasu dla siebie.
- Jasne jasne..- zaczął Dave, wiedząc, że i tak chłopak prędzej czy później będzie czegoś od niego chciał. I nawet chyba wiedział, czego. Ale o tym porozmawiają później już na osobności nie w szkole przy tych wszystkich ludziach. - To spotkajmy się po lekcjach. Będę czekał na ciebie przed szkołą.
- Dobra, ale po drodze musimy zadzwonić do mojej mamy, że mnie nie będzie na obiedzie.
- Uważasz, ze jestem taki głupi, że będziesz ze mną siedział tak długo?- zapytał Dave z uśmiechem na twarzy.
- Dave, czy ty wiesz ile jest materiału? A poza tym kończymy lekcje o 15.- powiedział Frank. Chłopcy pożegnali się ze sobą i każdy poszedł w inną stronę.

Jak można się spodziewać Dave Briggs poszedł do stołówki, żeby zjeść lunch w obecności swojej koleżanki,Frances. Oboje spędzali tak każdy dzień od kiedy się spotkali pierwszy raz na szkolnym korytarzu.
To było rok temu. Pierwsza klasa liceum.
 Frances rozmawiała z nową koleżanką z klasy i zaczęła mocować się z szafką. Zawsze miała z nią problem. Mimo,że znała hasło na pamięć to i tak zawsze coś się działo i kłódka nie działała. Tym razem nie było inaczej. Po pięciu minutach mocowania się z nią wkurzyła się. Koleżanka zaczęła się śmiać  z Frances ,ale ona się tym jakoś bardzo nie przejmowała. Nagle poczuła delikatne klepanie w prawe ramię. Odwróciła się od razu w tamtą stronę. Przed sobą ujrzała wysokiego chłopaka o ciemnej skórze, z bardzo przyjemnym uśmiechem na twarzy i ciemnymi ,brązowymi oczami. 
- Eee... Co robisz z moją szafką?- zapytał z uśmiechem na twarzy, którego nie był w stanie powstrzymać. Dziewczyna popatrzyła raz na niego ,raz na szafkę i znów na chłopaka.
- Ale to moja szafka.- powiedziała już nie taka pewna.
- Udowodnię ci , że tak nie jest.- powiedział, chwycił za kłódkę i wpisał kod.
Kłódka zachrzęstała i drzwi szafki się otworzyły. Frances zrobiła wielkie oczy. 
- To w takim razie gdzie jest moja?- zapytała drapiąc się po głowie i uśmiechając, żeby jakoś wyjść z tej niezręcznej sytuacji.
- Szczerze to się nie dziwię- zaczął Dave.- Wszystkie są takie same.
- No racja- powiedziała.- Tak w ogóle to jestem Frances, ale mów mi Fran.
- Hej. Ja jestem Dave Briggs.Miło poznać.
- Mi też- uśmiechnęła się.- Może następnym razem nie zgwałcę twojej szafki.- cicho się oboje zaśmiali. Metr dalej stała Mandy szukając właściwej szafki, należacej do Frances.
- Hej Fran!- krzyknęła.- To chyba tu!
Dziewczyna pożegnała się z nowym kolegą i poszła do koleżanki czekającej na nią. I tak własnie zaczęła się znajomość Dave'a i Frances.
- Hejka- powiedział chłopak machając do koleżanki. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego na powitanie i lekko kiwnęła ręką, skupiona na rozpakowywaniu kanapki.- Mam złą i dobrą wiadomość, która pierwsza?
- Zadziw mnie.- powiedziała Frances ,biorąc kęs drugiego śniadania.
- No to dzisiaj niestety nie będę mógł przyjść do ciebie, bo mam korki z chemii.- Ostatnie słowo powiedział bardzo zadowolony z siebie, wyciągając rękę, żeby koleżanka przybiła mu piątkę. Dziewczyna tylko zmierzyła wzrokiem jego dłoń, podnosząc do góry brwi.
Chłopak opuścił rękę i zrobił smutną minkę.
- Dlaczego jesteś nie w sosie?- zapytał Dave. Zmartwiła go smutna mina koleżanki.
- No...- zaczęła, ale nie pewna tego co chce powiedzieć. Postanowiła zrobić to co zwykle.- No to wszystko przez tą matmę! Dostałam znowu trójkę. Ja... ja już nie wiem co robić?
Powiedziała chowając głowę w dłoniach, jednocześnie powstrzymując się przed łzami, bo znów zrobiło jej się głupio, że nie mówi całej prawdy.
Chłopak oczywiście wyczuł, ze to nie w tym tkwi problem dziewczyny, ale jak zwykle starał się powstrzymać od komenarzy, chodź musiał się bardzo powstrzymywać.
- Kurde, ona zawsze tak.- powiedział. Złapał koleżankę za ramię i uśmiechnął się do niej.- Następnym razem uczysz się ze mną.
- Dobra.- powiedziała Frances i zdobyła się na uśmiech na twarzy. Kątem oka chłopak zauważył znajomą twarz przechodzącą obok ich stolika.
- O Frank!- powiedział do kolegi. Sidoris odwrócił się w jego stronę lekko speszony. Nikt wcześniej nie zwracał na niego uwagi, a teraz Dave go zaczepia. Znowu. - Przysiądź się.
Zaskoczony chłopak podziękował skinieniem głowy i przysiadł się. Dziewczyna nie była do końca pewna, czy to był dobry pomysł, ale jeśli Briggs ma się poczuć dzięki temu lepiej...
- A no tak, zapomniałbym.- zaczął.- Frank to Frances, Fran to Frank.
Oboje skinęli głową, a chłopak dodatkowo spuścił głowę, tak aby nie patrzeć na dziewczynę ponownie. Przeważnie nie miał z nimi dużo do czynienia, a ta cała sytuacja wydała mu się dosyć dziwna. Dziewczyna zauważyła to i w duchu się zaśmiała, ale próbowała się powstrzymać. Jednak było to od niej silniejsze. Cicho się zaśmiała.

- Co cię tak śmieszy?- zapytał zdziwiony Dave.
- Bo Frank Fran... I w ogóle Franek! Dlaczego jesteś taki nieśmiały?- zapytałam.
- E... No...no...- zaczął się jąkać. Dziewczyna chciała, żeby czuł się bardziej swobodnie w ich towarzystwie.
- Ja nie gryzę.- zaśmiałam się. Pokazałam na Briggsa.- Nie wiem jak on ,ale mnie sie nie ma co obawiać.
- Ej! No wiesz!- powiedział Dave i odwrócił się do Franka.- Ona jest pojebana, więc trzymaj się mnie a przeżyjesz.
Frances kopnęła kolegę pod stołem.
- To, że jestem w połowie francuską nie znaczy, że jestem gorsza.- powiedziała.
- Te kobiety...- powiedział cicho do kolegi. No niestety to był jeden z tych szeptów, które się słyszy. Fran przewróciła oczami i uderzyła kolegę w bok.
- Nie słuchaj go to dureń, który myśli, ze wie coś o dziewczynach.- zaczęła. Przyłożyła dłoń po prawej stronie ust i już ciszej dodała.- Ale to nie prawda.
Oboje się zaśmiali, a Dave się "obraził" i wyszedł ze stołówki. Po drodze powiedział coś o Brutusie.
- Wyglądacie jakby coś was łączyło- powiedział Sidoris. Czuł się już odrobinę swobodniej, ale ciągle peszyła go obecność dziewczyny. Ale musiał jakoś to "przeboleć". Dziewczyna się delikatnie uśmiechnęła.
- Nie wyobrażam sobie nas razem. Jesteśmy jedynie kumplami. Nawet jeśli ten debil liczy na coś więcej to... Nie ma szans.- zaśmiała się wyobrażając sobie taką sytuację. - Słyszałam, że dzisiaj mu będziesz pomagał.
- Tak.- odpowiedział. - Nie wiem czego oczekiwać, bo chodzimy niby razem na lekcje, ale nie zdążyłem go poznać... Chodź z tego co słyszałem to nie idzie mu za dobrze.
- Taaaak... On nie przepada za uczeniem się.
- To będzie ciężki orzech do zgryzienia.- powiedział Sidoris, na co Frances się zaśmiała.
Po chwili słychać było pierwszy dzwonek, więc musieli się rozdzielić.


Przepraszam, za błędy, ale usunął mi się już poprawiony tekst i mam dość poprawiania.. Przepraszam ;(

piątek, 13 lutego 2015

Prolog

Co spra­wia, że człowiek zaczy­na niena­widzić sam siebie?
 Może tchórzos­two.
 Al­bo nieodłączny strach przed po­pełnianiem błędów,
 przed ro­bieniem nie te­go, cze­go in­ni oczekują. 
~Paulo Coelho~



 Biegł. 
  Nie był pewnien dlaczego i gdzie dokładnie. Ale biegł ile sił w płucach tylko, żeby pokazać, że nie jest tym gorszym. Że nie jest tylko wątłym kolesiem z okularami i kujońskim wyglądem. Chciał udowodnić, że mając tak chuderlawe ciało i wygląd szczura, może to zrobić.
  Nie przepadał za bieganiem, ale czy nie każdy tak ma, że stara się udowodnić coś komuś, a przy tym sobie? Że potrafi, że nie jest gorszy od innych i tak bardzo się nie różni? I doświadczyć tego samozadowolenia kiedy się uda. To co niewykonalne nagle staje się czymś możliwym, czymś co pomaga nam z kolejnymi przeciwnościami losu. Taka malutka rzecz, a jak cholernie cieszy. 
  Przebiegł z jakiś dobry kilometr, znikając chłopakom z oczu. Zauważył, że jest daleko od szkoły i w głębi ducha żałował, że dał się wrobić. Pomyślał, że teraz pewnie się z niego podśmiewują. Co oczywiście było zgodne z prawdą, bo co mogli robić chłopcy w wieku szesnastu lat, którzy są w tej wyższej "lidze". Śmiejąc się z chłopca ,który nie dosyć, że wyygląda jak kujon, to jeszcze jest jednym z tych, którzy są niewidzialni. Teraz zapewne stanie się bardziej "widzialny". 
  Zatrzymał się zastanawiając się dlaczego był taki głupi. Dlaczego chciał pokazać im, że nie jest ofermą? Ale gdyby tego nie zrobił oni mogliy o nim zapomnieć. Albo, i nie i nazywaliby go wtedy tchórzem. Teraz zastanawiał się, czy warto było ratować swoją "pozycję" w szkole, czy zostawić  to jak jest. Chodź po chwili zdał sobie sprawę, że właściwie to jest z siebie dumny. Zrobił coś czego nie robił wcześniej i pokonał swoją barnierę. 
  Myślicie sobie "Bieganie ? Nigdy tego nie robił?". Jasne, że robił. Kiedy śpieszył się na autobus, czy na lekcje, ale to były tak krótkie dystanse, że nawet nie było mowy o zmęczeniu się. Teraz przebiegł jeden KILOMETR. 1 000 metrów. A  nie jakieś marne 10.
Rozglądnął się w około. Była teraz długa przerwa obiadowa, ale mimo to powinien cały czas być w szkole. A znajdował się duży kawałek drogi dalej. 
Podrapał się po głowie myśląc co ma teraz robić.
"Na pewno nie dać się złapać"- przeszło mu przez myśl. Ruszył w stronę szkoły. Teraz szedł  dużo wolniej, bo nie miał już siły. Zerknął na zegarek za swoim lewym nadgarstku. Za dziesięć minut dzwonek. Niestety musiał wykorzystać swoje ostatki sił, żeby zdążyć.  
Nie mógł złapać powietrza. Płuca już go paliły niemiłosiernie. Ta odległość w jedną stronę nie stanowiła dla niego takiego wyzwania jak teraz. Ale przemógł się i dotarł na miejsce, mając w zapasie jeszcze dwie minuty. Od razu pobiegł w stronę swojej szafki i wyciągnął z niej podręcznik do matematyki. Kiedy zamykał drzwiczki zadzwonił dzwonek. Odetchnął z ulgą i pobiegł na lekcje.

Dlaczego to dostała kolejną trójkę. Miała już dość. Cokolwiek by napisała, czy by się uczyła, czy też nie zawsze ta pieprzona trójka. No może to nie największy z jej problemów, ale wreszcie miała na co zrzucić swoje nie najlepsze samopoczucie. Kiedy Dave ją pytał o to dlaczego się tak zachowuje, albo dlaczego jest smutna wymyślała milion wymówek. Od czasu do czasu mówiła mu prawdę. Nie całą, ale zawsze prawdę. Jednak chłopak podejrzewał zawsze, że koleżanka nie jest z nim szczera. Byli sobie bliscy, ale dziewczyna bała się. Poprostu nie lubiła mówić o sobie. Chłopak na nią nie naciskał. Był cierpliwy, ale kiedyś granice się skończą i powie dziewczynie, że się o nią martwi i nie może znieść widoku jej nieszczęśliwej. Przez nią on staje się coraz bardziej przygnębiony. Pochłania część jej smutnej aury. Kiedyś powie jej wszystko. Ale jeszcze nie dzisiaj. Jeszcze poczeka.
   Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że w końcu musi mu powiedzieć prawdę. O tym, że nie jest w stanie sobie już z niczym poradzić. Z NICZYM. Próbowała wielu rzeczy. Teraz od kiedy poznała kilka osób, jest coraz to gorzej. Sama nie potrafi poradzić sobie z tym wszystkim co w niej siedzi. Kiedyś nie będzie w stanie już tego trzymac w sobie i wybchnie niczym uśpiony wulkan. Nie będzie miała oporów, wszystko z niej będzie wypływać jak żarząca się lawa. Aż w końcu pozostawi po sobie spustoszenie w głowie biednego chłopaka, który nie jest niczemu winny. Tylko temu, że się z nią zadaje.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Witam

Siemka!
No tak to nie jest pierwszy mój blog z fan fiction. Ale to będzie trochę inne niż wcześniejsze. Mam nadzieję, że się spodoba historia. Jest dosyć niecodzienna. Ale muszę się przyznać, że pisanie jej było dla mnie trudne, gdyż pierwszy raz piszę w trzeciej osobie ;)
Będzie to historia trochę umieszczona w teraźniejszości, trochę w przeszłości. Zresztą sami zobaczycie.
Dotyczyć będzie także projektu Slash feat. Myles Kennedy & The Conspirators.
No to zapraszam ;)
Wiki