niedziela, 21 lutego 2016

S.3 odc.1



[...] idź wyp­rosto­wany wśród tych co na ko­lanach,
wśród od­wróco­nych ple­cami i oba­lonych w proch,
oca­lałeś nie po to aby żyć [...]
Bądź wier­ny. Idź. 
~Zbigniew Herbert~ 

20.01.2012 Los Angeles



- Nie spodziewałem się tego, stary.- powiedział gitarzysta do swojego kolegi.

- Nie chciałem rzucać w ciebie kulą minową.- zaśmiał się perliście.

- Człowieku!- krzyknął Frank wyrzucając ręce do góry.- Mogłeś mnie uprzedzić, że jesteś pieprzonym perkusistą Slasha! Ja pierdole!- powiedział uśmiechając się do Brenta. Ten tylko szczerzył się jak głupi. Chłopak miał ochotę go za to udusić. Za każdym razem kiedy się spotykali, on się potrafił tylko uśmiechać. Nic więcej. Wszystko potrafił obracać w żart i był jednym z najlepszych ludzi jakich Frankowi będzie dane spotkać w życiu. To on zmienił jego życie o 180 stopni, tylko jedną propozycją.

- Dlaczego, mimo to, że znamy się jakieś 3 miesiące to nie wiedziałem o tobie tak ważnej rzeczy! Brent! Ja cię kiedyś…- nie dane mu było dokończyć, gdyż do studia, w którym się znajdowali, przez główne wejście wszedł, jedyny w swoim rodzaju Slash. Sidoris nie był w stanie utrzymać nerwów na wodzy. To był w końcu jebany Slash, ten który był inspiracją nie jednego gitarzysty, ten który był jednym z lepszych gitarzystów na świecie. Musiał uszczypnąć się w rękę, aby uwierzyć. Przełknął szybko ślinę i wziął się w garść. Poczuł klepanie po prawym ramieniu. Odwrócił się w stronę osoby, która to zrobiła. Oczywiście, był to Brent. Uśmiechnął się dodając mi otuchy, podchodząc do Saula Hudsona. Na tego drugiego twarzy, zagościł ogromny uśmiech, gdy objął przyjaciela.

- Fitzy, co u ciebie słychać?- zapytał jakby nigdy nic. Jakby nie był pieprzoną legendą. Frank ciągle nie mógł wyjść z podziwu. Zawsze myślał, że takie osoby mają wielkie ego, które ledwo mieści się w pokoju, ale rozglądając się wokół, chłopak zauważył, że w sumie jest tutaj całkiem dużo wolnej przestrzeni.

- Przyprowadziłem ci nowego gitarzystę.- powiedział ,uśmiechając się jak to miał w zwyczaju.

Mężczyzna zsunął swoje okulary na koniec nosa i popatrzył na Franka. Przez jego twarz przemknął uśmiech, po czym poklepał Brenta po ramieniu.

Kiedy zaczął iść w kierunku chłopaka , Sidoris lekko się spiął, ale po chwili wziął się w garść i uśmiechnął, delikatnie zdenerwowany.

- Dz.. Dzień dobry. Jestem Frank.- powiedział, wyciągając dłoń w kierunku bruneta.

- Jestem Slash.- muzyk uśmiechnął się potulnie.- Ile masz tak właściwie lat?

- 23.- brwi mężczyzny uniosły się wysoko, w zdziwieniu. Odwrócił się do perkusisty.

- Skąd wytrzasnąłeś tak młodego muzyka?- zapytał z lekkim rozbawieniem w głosie.

Brent założył ręce na piersiach i po raz kolejny wyszczerzył.

- Severus Snape nie zdradza, składników do swoich tajnych eliksirów.

Slash wybuchnął gromkim śmiechem.

- No Frank, pokaż co potrafisz.-powiedział, gdy wszyscy w studiu opanowali śmiech.

Sidoris, ze zdenerwowaniem, zaczął otwierać futerał od swojego Les Paula i podpiął się do wzmacniacza. Odchrząknął, aby pozbyć się rosnącej guli w gardle, co niestety nie pomogło mu w dużym stopniu. Chwycił gryf gitary i od razu poczuł się pewniej. Przejechał palcami prawej dłoni po strunach, aby sprawdzić, czy jest wystarczająco nastrojona, po czym uśmiechnął się pod nosem, słysząc, że wszystko w porządku. Oblizał wargi i biorąc głęboki wdech zaczął grać jedną ze swoich ulubionych piosenek z solowego albumu Slasha, czyli Doctor Alibi z Lemmy.

Mulat ściągnął swoje okulary przeciwsłoneczne, dzięki czemu całą uwagę skupił na chłopaku, który wywarł na nim ogromne wrażenie. Wsłuchiwał się w każdy akord i riff, który wychodził spod palców chłopaka. Poczuł to coś już za pierwszym razem, gdy chłopak przejechał palcami po strunach swojego instrumentu. Wyczuł w nim niesamowitą wrażliwość i wiedział już jak ważne dla niego jest to co robi. Jednak z każdym kolejnym dźwiękiem, mężczyzna upewniał się jeszcze mocniej w tym przekonaniu. Wiedział, że ten chłopak musi dołączyć do zespołu. Czuł, że będzie ich spoiwem, którego brakowało.

Natomiast Brent, nie był w stanie powstrzymać wielkiego uśmiechu na twarzy, widząc skupienie, i oddanie, oraz energię chłopaka, który właśnie znalazł miejsce w sercach wszystkich osób pozostających w studiu.







Montreuil, 13.03.2012



Dziewczyna przygląda się dokładnie, wszystkim mijanym ludziom. Każdy ma do opowiedzenia swoją historię. Każdy idzie w swoją stronę, oraz śpieszy się z sobie znanego powodu. Ani jedna osoba z tłumu nie zastanawia się dlaczego, ten pan w krawacie w zielone kropki ma ubrany garnitur, ani z jakiego powodu pani w niebieskim kostiumie, krzyczy do telefonu. Kogo to obchodzi? Prawdopodobnie nikogo. W końcu nie ładnie się wtrącać w nie swoje sprawy. Każdy chyba słyszał to zdanie kilka razy w swoim życiu. Z jednej strony to prawda, ale czy odrobina ciekawości nie zaszkodzi? Łatwiej byłoby zrozumieć drugiego człowieka, wiedząc z jakiego powodu, tak wygląda, albo dlaczego coś robi.

Nie oceniało by się go, jedynie przejeżdżając powierzchownie po nim wzrokiem. Wiedzielibyśmy, dlaczego ten mężczyzna siedzi teraz na ławce pijąc piwo, a kobieta z wózkiem płacze, nie mogąc powstrzymać strumienia wylewanych łez. Wiedzielibyśmy z jakiego powodu ciemnowłosy mężczyzna, nie chce patrzeć żadnej mijanej osobie w oczy, a jedynie wbija wzrok w chodnik. Albo stało by się dla nas jasne, dlaczego kobieta po czterdziestce, siedząca w kawiarni, flirtuje z dużo młodszym mężczyzną.

Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyśmy wiedzieli przynajmniej jedną rzecz, a tak zdolni jesteśmy tylko do domysłów, które są krzywdzące.

Z wzrokiem pogardy spotykamy się codziennie. Mimo że nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawy. A zwłaszcza jeżeli chodzi o zawód pokojówki lub sprzątaczki. Dlaczego od razu zakłada się, że to osoba bez wykształcenia, nie dająca sobie rady z własnym życiem, kobieta lub mężczyzna będący na marginesie społecznym, który żyje ledwo od pierwszego do pierwszego. Frances jest przykładem na to, że tak nie jest. Ale dzięki tej pracy ma szansę na resocjalizację. Skończyła liceum w przyśpieszonym tempie, przez przeprowadzkę, a kłopoty, które ją spotkały po drodze sprawiły, że nie postawiła na wyższe wykształcenie, gdyż… Po prostu nie było jej to w głowie. Na szczęście udało jej się przynajmniej dostać porządną pracę, dzięki kontaktom rodziców. Tyle zawdzięcza obojgu. Nawet ojcu, który pomieszał w ich życiu jeszcze bardziej niż w Ameryce.

Drzwi metra się otworzyły z cichym piknięciem, a tłum ludzi, którzy wysiadali, ruszył na wprost Frances. Ciężko było się wbić w ten tłum, aby dostać się do środka, ale po chwili ludzie, którzy w pośpiechu wychodzili z pojazdu, przerzedzili się i z wsiadaniem nie było problemu. Dziewczyna usiadła jak najbliżej drzwi wejściowych i wyciągnęła gazetę. Podróż miała trwać pół godziny, więc jak co dzień, kupiła sobie gazetę w kiosku, tuż przy wejściu na stację metra. Tym razem postawiła na krajową gazetkę o tematyce muzycznej. Na okładce bowiem znajdował się jej ulubiony wykonawca, czyli Robert Plant, w którym była zakochana, od dobrych 12 lat. Uśmiechnęła się czytając o nadchodzących planach muzyka i rozkwicie jego solowej kariery.



Po pół godzinie schowała magazyn do torby i wcisnęła guzik otwierający drzwi, gdy tylko metro zatrzymało się na peronie. Dziewczyna pośpiesznie wyszła z pojazdu i skierowała się do wyjścia. Jadąc schodami ruchomymi, czuła zapach świeżo przygotowywanych crossantów. Był to sprytny sposób zdobywania nowych klientów, ponieważ zapach rogalików, był tak intensywny, że każdy go czuł i aż ślinka ciekła, kiedy dostawał się do nozdrzy. Frances uśmiechnęła się pod nosem i ,gdy tylko znalazła się na szczycie, podeszła do budki, z której wydobywał się ten niebywały zapach. Biorąc jeden kęs ciepłego, maślanego crossanta, nie mogła się powstrzymać przed cichym jęknięciem, bowiem smak, był niesamowity. Delikatne ciasto w środku, rozpływające się w ustach i kruchy i chrupiący wierzch. To jest esencja francuskiej kuchni.

Nie minęło dziesięć minut, a dziewczyna wchodziła już do hotelu uśmiechając się do Layli, młodej recepcjonistki z którą szybko złapała dobry kontakt. Dziewczyna uczęszczała na studia hotelarskie i z początku praca w tym hotelu miała być w ramach praktyk, jednak z pan Green- szef hotelu, stwierdził, że nie widzi przyszłości tego hotelu, bez niebieskowłosej. Oczywiście dziewczyna też była bardzo chętna do pracy i tak pracuje tutaj już półtora roku. Layl'a, bardzo pomogła Fran w aklimatyzacji, jednak to Tory pomógł dziewczynie najbardziej. Był kimś w rodzaju hotelowego lokaja, który znał każdy zakamarek tego miejsca. Jego staż wynosił trzydzieści lat i był jednym z najstarszych pracowników tej placówki. Bardzo pomocna była także Ellie, młoda kelnerka restauracji, która wcześniej była pokojówką, tak samo jak teraz Newman. Zdradziła jej kilka „trików” ułatwiających pracę. Wszyscy pracownicy hotelu, byli dla siebie jak rodzina, każdy był dla siebie życzliwy i to najbardziej podobało się Frances w tym miejscu. Nikt na nikogo nie krzyczał- przynajmniej starano się jak najmniej podnosić głos, a wszystkie wątpliwości rozwiązywano w sposób dyplomatyczny, na przykład poprzez rozmowę.

- Hej Lay!- przywitała się Frances z koleżanką, całując ją w policzek.

- Witaj Fran. Radzę ci się pośpieszyć, bo Tory za…- tutaj popatrzyła na swój zegarek.-… pięć minut rozdziela prace.

- Dobra.- powiedziała Fran i uśmiechając się szeroko, poszła w stronę kotłowni, gdzie znajdowały się szatnie, pralnie i kantorek, w którym spotykali się pracownicy.

Dziewczyna odnalazła szafkę numer 55 i wrzuciła do niej swoją torebkę. Z górnej półki ściągnęła uniform i powiesiła płaszcz na wieszaku po lewej stronie. Szybko się przebrała, zatrzasnęła szafkę i zawiązując pospiesznie fartuszek ruszyła do kantorka.

W środku byli już prawie wszyscy. Brakowało jedynie Tory'ego oraz dwóch dziewczyn: Carmen i Yvete. Nie było to nic nadzwyczajnego, ponieważ obie były typami spóźnialskich i wszyscy już się do tego przyzwyczaili. Frances usiadła obok pani Madeliene, która była dwa lata młodsza od Tory'ego. Siadając dziewczyna uśmiechnęła się do kobiety i poprawiła swoją spódniczkę.

- Witam wszystkich!- powiedział mężczyzna radosnym tonem, żwawo wchodząc do sali. - Zanim zaczniemy muszę wszystkich poinformować o nadchodzących zmianach. Jako, że nasze dwie spóźnialskie, jak sama nazwa wskazuje, ciągle nie przychodzą na czas, pan Green postanowił o lekkim zaostrzeniu zasad. Zarówno Carmen jak i Yvete już więcej się tutaj nie pokażą. Zostały zwolnione, ponieważ nie podchodziły poważnie do pracy.

W pomieszczeniu nagle zrobiło się trochę głośniej. Każdy szeptał do każdego. Tory widząc zamieszanie, pokazał gestem ręki, aby się uspokoić.

- Jest to ku przestrodze, jednak nie znaczy to, że jeżeli się spóźnicie zostajecie od razu bez pracy. Pan Green nie będzie tolerował natrętnych spóźnień, bez konkretnych powodów. Więc proszę się nie martwić. Drugą sprawą, którą chcę z państwem omówić jest to, że pan Green za dwa dni obchodzi swoje czterdzieste siódme urodziny. Z tej okazji postanowiliśmy zorganizować przyjęcie niespodziankę. Nie chodzi o to, abyście kupowali mu jakiś prezentów. Taki zabieg nie ma sensu. Chodzi nam o dobrowolną pomoc przy dekorowaniu sali oraz przy pomocy z organizacją. Chętnych zapraszam po zebraniu do mnie, aby omówić szczegóły. A teraz najważniejsze, czyli przydział pracy…

Tory zaczął rozdawać każdemu kluce, do wolnych pokoi, które trzeba przygotować na przyjęcie kolejnych gości.





Las Vegas, 15.07.2012



Każdy człowiek ,prędzej czy później zaczyna rozumieć, co dla niego jest najważniejsze. Trzymając drobną rękę swojej córeczki, Dave wie już, że dla niego właśnie ona jest najważniejsza. Mimo tego, że muzyka jest jego odskocznią od rzeczywistości, zdaje sobie sprawę że teraz to tylko i wyłącznie jego pasja. Mimo że właśnie zespół zaczyna przeżywać swoje najlepsze lata i pnie się po drabinie kariery, chłopak potrafi myśleć tylko o swojej trzyletniej już córeczce, która nadaje jego życiu blask. Nie chce nawet myśleć o tym co będzie, kiedy dorośnie i dorośli dla niej będą starymi niepotrzebnymi, ciągle przeszkadzającymi i wtrącającymi się w nie swoje sprawy nudziarzami. Briggs cieszy się każdą chwilą spędzoną z jego małym aniołkiem.

- Vicky, to jak idziemy na lody?- zapytał uśmiechając się do niej. Mulatka popatrzyła na tatę swoimi wielkimi oczami, które odziedziczyła po swojej mamie, a na jej twarzy wyrósł wielki uśmiech.

- Taak!- krzyknęła.- Ja chce…- położyła swój mały paluszek na ustach, udając że się zastanawia, mimo że znała odpowiedź na to pytanie.

- Waniliowe?- zapytał roześmiany chłopak.

- Tatuś… skond wiedzialeś?- popatrzyła na niego zdziwiona. Dave nie mógł wytrzymać i wziął córkę na ręce.

- Tatusiowie wiedzą takie rzeczy.- powiedział stykając się z nią nosami. Twarz Victorii po chwili rozświetlił kolejny uśmiech. Chwyciła policzki Briggsa i zaczęła miętosić je swoimi małymi rękami. Chłopak chciał zapytać co ona robi jednak z jego ust wydobyło się :”Ło ty olisz?”. Mała zaczęła się śmiać z nieporadności swojego taty, po czym pocałowała go w nos i puściła policzki.

- A to za co ?- zapytał.

- Bo cie kooooocham.- powiedziała wtulając się w szyję perkusisty. Ten uśmiechną się słysząc te słowa z jej ust i przygarnął ją do siebie mocniej, szepcząc jej do ucha:

- Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo.

Dziewczynka po chwili zaczęła się wiercić.

- Tato!- powiedziała oburzona. Dave poluźnił uścisk, tak że teraz dziewczynka mogła założyć ręce na piersi i dokończyć oskarżycielskim tonem.- Victorii nie mozna dusic.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i zaczynamy czasy bardziej współczesne. To jest taki zapychacz, żebyście mniej więcej zdawali sobie sprawę jak teraz wygląda życie wszystkich głównych bohaterów. Każdy z nich zaczyna prowadzić odrębne życie zapominając o sobie nawzajem. Zaczynają mieć inne priorytety, ale co będzie jeżeli nagle w ich ułożonych życiach, zacznie się walić? Czy dadzą sobie radę?
Własnie o tym planuję pisać w tej części. Myślę, że następny rozdział też będzie taki mało ambitny, ale jak dojedziemy do roku 2014, czyli bardziej współcześnie, to zacznie się dziać. Mam nadzieję, że ktoś czyta.... To znaczy musi, bo w końcu mam 1472 wyświetleń, więc ktoś musi patrzeć. xD No i jeżeli już czytać będę wdzięczna za jakiś kometarz, nawet krótki typu "czytam" ;P Na prawdę to pomaga i bardziej mobilizuje, bo wiem, że ktoś czeka na kolejny ;)
Enjoy the reading ! ;)
Wiki