Miłość do niewłaściwej osoby, może być gorsza niż ta platoniczna. Bo kiedy twój obiekt zauroczenia nie przejawia zainteresowania tobą w ten sposób nie oznacza że tobą gardzi. Nie musisz być mu obojętna. Wręcz przeciwnie możesz być dla tej osoby kimś ważnym i wartosciowym. Jednak gdy uczucia ulokowane są w niewłaściwej osobie, która wykorzystuje wasze zaangażowanie, oddanie... Można to nazwać jakkolwiek się chce, ale nigdy nie będzie to coś co jest warte tego wysiłku który się wkłada w związek i podtrzymanie tej relacji.
Las Vegas 27.04.2008
Z daleka można było dostrzec zarys kobiecej sylwetki. Delikatne rysy, idealne kształty. To mogła być tylko jedna osoba.
-Frances co tak biegniesz ?- zapytał Dave ,śmiejąc się z koleżanki.
Ona tylko popatrzyła na niego tym zabójczym spojrzeniem ,po chwili się uśmiechając. Chłopcy popatrzyli po sobie zdziwieni ,po czym przenieśli wzrok na koleżankę.
- Mam dobre i złe wiadomości. Od czego zacząć ?- jej podekscytowany głos i ta euforia widoczna w jej piwnych oczach, nie wróżyły nic dobrego. Sidoris zaczął się zastanawiać co może chodzić jej po głowie .
- Może lepiej od tej złej...-zaczął Dave- Albo nie dobrej! Nie chce sobie psuć humoru, chodź jeżeli wcześniej go zepsujesz to potem popraw....
- Dawaj złą.- powiedział Franek przekładając dłoń do ust przyjaciela, żeby nie kończył swojego filozoficznego wywodu.
Dziewczyna ,nie wiadomo czemu, cicho zachichotala.
- Co się jej stało ?- zapytał głośnym szeptem Dave Franka. Ten wzruszył ramionami.
-Chcecie usłyszeć co mam do powiedzenia, czy wolicie sobie poplotlowac? - zapytała Newman ,krzyżując ręce na piersi.
- Wiesz ja chyba wolałbym ploteczki!- powiedział Dave miętosząc swoje dłonie.
- Coś za dobry masz humor...- zauważył Frank.- Brales coś?
Sidoris zaczął "badać " kolegę. Patrzył mu w oczy , rozszerzał powieki, otwierał usta , po czym poklepal to po policzku.
- Eh! To tylko miłość .- westchnął Frank z teatralną zadumą. Wszyscy zaczęli się śmiać. - Dobra dość! Fran, co chciałaś nam powiedzieć ?
Dziewczyna zaczęła wyłapywać sobie palce i lekko się kręcić.
- Dla Was to będzie zła wiadomość, chodź w sumie nie wiem. Możliwe że tak będzie ale nie jestem pewna , bo wiecie nie znam waszych reakcji na każdy..
-Spokojnie Frances, pleciesz głupoty jak Dave.-zaczął Siodris. Briggs oczywiście się urazil i kolejne dwie minuty zlecialy na przepraszaniu.
- Dobra ,prosto z mostu. - zaczęła Newman.- Nie będziecie mnie widzieć przez 2 tygodnie.
-Pff... I to ma być zła wiadomość ?- zapytał Dave.
- Zamknij się !- powiedziała dziewczyna.- Bo jadę do Lyonu do babci !
Mówiąc to uśmiechnęła się mimo woli. Była bardzo podekscytowana wizyta i babci. Była tak tylko dwa razy i to jeszcze zanim rodzice się rozstali ,a siostra się urodziła.
- Ale świetnie ! -wkrzykneli obaj.
Frances wytrzeszyla oczy po czym się uśmiechnęła. Objęła obojga i była szczęśliwa w głębi, że oni także się cieszą jej szczęściem.
- A ta dobra rzecz ?-przerwał tą sielanke Dave.
- Mam potwierdzone info, że za dwa miesiące organizowany jest bal w szkole!
- I to jest ta dobra rzecz ?- zapytał, szczerze niezadowolony z przypisania obu informacją złych łatek.
-Tak- zaczęła dziewczyna nie pewnie- nie pomyślałam może i tym że to jest okazja żeby zabrać Katerinę ze sobą?
Briggsowi zaswiecila się lampka. Uświadomił sobie, że koleżanka może mieć rację. Wreszcie pójdą tak oficjalnie gdzieś razem. I to jeszcze w miejsce z takim rozmachem.
-Frances co tak biegniesz ?- zapytał Dave ,śmiejąc się z koleżanki.
Ona tylko popatrzyła na niego tym zabójczym spojrzeniem ,po chwili się uśmiechając. Chłopcy popatrzyli po sobie zdziwieni ,po czym przenieśli wzrok na koleżankę.
- Mam dobre i złe wiadomości. Od czego zacząć ?- jej podekscytowany głos i ta euforia widoczna w jej piwnych oczach, nie wróżyły nic dobrego. Sidoris zaczął się zastanawiać co może chodzić jej po głowie .
- Może lepiej od tej złej...-zaczął Dave- Albo nie dobrej! Nie chce sobie psuć humoru, chodź jeżeli wcześniej go zepsujesz to potem popraw....
- Dawaj złą.- powiedział Franek przekładając dłoń do ust przyjaciela, żeby nie kończył swojego filozoficznego wywodu.
Dziewczyna ,nie wiadomo czemu, cicho zachichotala.
- Co się jej stało ?- zapytał głośnym szeptem Dave Franka. Ten wzruszył ramionami.
-Chcecie usłyszeć co mam do powiedzenia, czy wolicie sobie poplotlowac? - zapytała Newman ,krzyżując ręce na piersi.
- Wiesz ja chyba wolałbym ploteczki!- powiedział Dave miętosząc swoje dłonie.
- Coś za dobry masz humor...- zauważył Frank.- Brales coś?
Sidoris zaczął "badać " kolegę. Patrzył mu w oczy , rozszerzał powieki, otwierał usta , po czym poklepal to po policzku.
- Eh! To tylko miłość .- westchnął Frank z teatralną zadumą. Wszyscy zaczęli się śmiać. - Dobra dość! Fran, co chciałaś nam powiedzieć ?
Dziewczyna zaczęła wyłapywać sobie palce i lekko się kręcić.
- Dla Was to będzie zła wiadomość, chodź w sumie nie wiem. Możliwe że tak będzie ale nie jestem pewna , bo wiecie nie znam waszych reakcji na każdy..
-Spokojnie Frances, pleciesz głupoty jak Dave.-zaczął Siodris. Briggs oczywiście się urazil i kolejne dwie minuty zlecialy na przepraszaniu.
- Dobra ,prosto z mostu. - zaczęła Newman.- Nie będziecie mnie widzieć przez 2 tygodnie.
-Pff... I to ma być zła wiadomość ?- zapytał Dave.
- Zamknij się !- powiedziała dziewczyna.- Bo jadę do Lyonu do babci !
Mówiąc to uśmiechnęła się mimo woli. Była bardzo podekscytowana wizyta i babci. Była tak tylko dwa razy i to jeszcze zanim rodzice się rozstali ,a siostra się urodziła.
- Ale świetnie ! -wkrzykneli obaj.
Frances wytrzeszyla oczy po czym się uśmiechnęła. Objęła obojga i była szczęśliwa w głębi, że oni także się cieszą jej szczęściem.
- A ta dobra rzecz ?-przerwał tą sielanke Dave.
- Mam potwierdzone info, że za dwa miesiące organizowany jest bal w szkole!
- I to jest ta dobra rzecz ?- zapytał, szczerze niezadowolony z przypisania obu informacją złych łatek.
-Tak- zaczęła dziewczyna nie pewnie- nie pomyślałam może i tym że to jest okazja żeby zabrać Katerinę ze sobą?
Briggsowi zaswiecila się lampka. Uświadomił sobie, że koleżanka może mieć rację. Wreszcie pójdą tak oficjalnie gdzieś razem. I to jeszcze w miejsce z takim rozmachem.
28.04.2008Las Vegas
Przyspieszone oddechy i bicie serca się wyrownały. Ich gorące ciała i pocałunki spajały obojga w jedną nierozerwalna całość. Byli blisko, tutaj dla siebie, na zawsze, obiecując wszystko, za odrobinę przyjemności. Napedzani uczuciem ,które ich łączy, walczyli dalej o oddechy, ale im bliżej było do końca, tym trudniej było zaczerpnąć powietrza, które i tak było wystarczajaco geste. Opadali już z sił, ale tak nie wiele brakowało, do osiągnięcia kulminacji. Razem z biciem serca, ich ruchy stawały się szybsze i intesywniejsze. Dziewczyna nie mogła powstrzymać jęków rozkoszy, za to chłopakowi co jakiś czas wyrywaly się słowa i dźwięki ,które ciężko było rozszyfrować. Nie trzeba było długo czekać, na osiągnięcie pełnej rozkoszy. Obojga przeszedł dreszcz przyjemności, a wokół nich czas na chwilę stanął w miejscu. Czuli się teraz jedną całością, całym światem i nic nie mogło ich rozdzielić. Oboje ciężko opaski na poduszki, próbując złapać świeże powietrze. Katerina wtulila się w nagi tors Dave'a, który przygarnal ja do siebie ramieniem.
- Jesteś najwspanialsza osoba na jaką trafiłem.-powiedział glaszczac ja po ramieniu.- Najwspanialszą różą, pośród milionów w ogrodzie.
Odgarnal jej lepkie włosy z czoła i delikatnie złożył na nim pocalunek.
- Jesteś dla mnie,wszystkim. Kocham Cię ,moja słodka Katherino.
Dziewczyna zarumienila się i popatrzyła chłopakowi prosto w oczy.
- Jesteś niesamowity. Kocham Cię i obawiam się ,że nie uwolnisz się ode mnie szybko .
Briggs uśmiechnął się pogodnie.
- Mam taką nadzieję, słońce.
- Jesteś najwspanialsza osoba na jaką trafiłem.-powiedział glaszczac ja po ramieniu.- Najwspanialszą różą, pośród milionów w ogrodzie.
Odgarnal jej lepkie włosy z czoła i delikatnie złożył na nim pocalunek.
- Jesteś dla mnie,wszystkim. Kocham Cię ,moja słodka Katherino.
Dziewczyna zarumienila się i popatrzyła chłopakowi prosto w oczy.
- Jesteś niesamowity. Kocham Cię i obawiam się ,że nie uwolnisz się ode mnie szybko .
Briggs uśmiechnął się pogodnie.
- Mam taką nadzieję, słońce.
Tego samego dnia Lyon.
Kobieta krzątała się po kuchni, przygotowując francuskie naleśniki. Ciasto musi mieć idealną kasystencje i być odpowiednio cienkie ,aby miało to jakikolwiek sens.
Właśnie nalewala płyn na rozgrzaną patelnię, gdy ktoś zadzwonił.
- Anna!- krzyknęła kobieta i wróciła do poprzedniej czynności. Ale telefon dzwonił i dzwonił. Zirytowana Adele ,wylaczyla gaz i sama podeszła do aparatu. Po drodze nigdzie nie widziała Anny.
- Hallo?- zaczęła rozgladajac się wokół w poszukiwaniu pokojowki.
- Mama?- usłyszała głos po drugiej stronie. Ucieszyła się niezmiernie. Coraz częściej rozmawiały ,że sobą, pozostawiając dawne niedomowienia i konflikty daleko za sobą.
- Kochanie.-powiedziała z radością w głosie.- Co u Ciebie słychać ?
- W porządku.-dało się słychać, w słuchawce, że kobieta wierci się w fotelu.- Słuchaj mamo, przyjedziemy do Ciebie ,po zakończeniu roku szkolnego. Chce, żeby dziewczynki ukończyły klasę i ,żeby nie było żadnych konfliktów między mną, a szkołą. Nie chce ,żeby dostały złe opinie. Dobrze wiesz jak to jest.
Oczywiście ,że kobieta miała pojęcie. Sama tak zrobiła, kiedy uciekła razem z córką do Francji.
- Jasne rozumiem. Uważam, że to bardzo rozsądna decyzja.
- Dziękuję. Przepraszam mamo, ale muszę kończyć. Amy właśnie za chwilę kończy zajęcia i muszę ją odebrać. Trzymaj się. Pa!
- Do usłyszenia. - w słuchawce słychać było sygnał zakończenia rozmowy.
Właśnie nalewala płyn na rozgrzaną patelnię, gdy ktoś zadzwonił.
- Anna!- krzyknęła kobieta i wróciła do poprzedniej czynności. Ale telefon dzwonił i dzwonił. Zirytowana Adele ,wylaczyla gaz i sama podeszła do aparatu. Po drodze nigdzie nie widziała Anny.
- Hallo?- zaczęła rozgladajac się wokół w poszukiwaniu pokojowki.
- Mama?- usłyszała głos po drugiej stronie. Ucieszyła się niezmiernie. Coraz częściej rozmawiały ,że sobą, pozostawiając dawne niedomowienia i konflikty daleko za sobą.
- Kochanie.-powiedziała z radością w głosie.- Co u Ciebie słychać ?
- W porządku.-dało się słychać, w słuchawce, że kobieta wierci się w fotelu.- Słuchaj mamo, przyjedziemy do Ciebie ,po zakończeniu roku szkolnego. Chce, żeby dziewczynki ukończyły klasę i ,żeby nie było żadnych konfliktów między mną, a szkołą. Nie chce ,żeby dostały złe opinie. Dobrze wiesz jak to jest.
Oczywiście ,że kobieta miała pojęcie. Sama tak zrobiła, kiedy uciekła razem z córką do Francji.
- Jasne rozumiem. Uważam, że to bardzo rozsądna decyzja.
- Dziękuję. Przepraszam mamo, ale muszę kończyć. Amy właśnie za chwilę kończy zajęcia i muszę ją odebrać. Trzymaj się. Pa!
- Do usłyszenia. - w słuchawce słychać było sygnał zakończenia rozmowy.
Las Vegas 30.04.2008
W szkole nie było jednej osoby, która nie wieddzialabu o nadchodzącym balu. Niektórzy bardziej podekscytowanym tonem, inni mniej rozmawiali między sobą o planach. Kogo tu zaprosić ? Co ubrać? Jak przyjechać ? Z kim iść ? Po co w ogóle się wybierać ? Z kim przyjdzie kto?
Tak na prawdę padały wszystkie możliwe pytania dotyczące tego wydarzenia. Podekscytowana dziewczy u dzieliły się między sobą, na kogo mają chrapkę, kto je już zaprosił.
- Jak ja był chciała ,żeby Dave mnie zaprosił...-westchnęła Miranda, opierając głowę na dłoni.
- Dobrze wiesz, że ma dziewczynę.- powiedziała Fran. Szczerze mówiąc, miała już dość marudzenia koleżanki, jaka to,ona nieszczęśliwa, bo zakochała się w zajętym mężczyźnie. Co prawda to się stało chwilę przed tym jak jego status się zmienił. Ale mimo wszystko, nawet nie próbowała jakkolwiek zagadać.
Jak miała zamiar przekonać do siebie chłopaka, skoro nie była w stanie z nim porozmawiać. Odezwać się choć jednym słowem.
- Wiem, masz już dość tego mojego biadolenia, ale zrozum, ciężko mi.
- Kobieto! Ty nawet z nim nie rozmawiasz!- krzyknęła oburzona Newman.
- Nie prawda! Czasem prosi mnie o zadanie na angielskim, albo pyta się o różne rzeczy... - powiedziała ,bawiąc się zamkiem w swojej nowej torbie.- A ja mu chętnie na nie odpowiadam.
We Frances się gotowalo. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć, do tego ten irytujący ton...
- Ale to nie zmienia faktu, że ma dziewczynę, a Ty nie masz szans na to, żeby Cię zaprosił. Koniec. Kropka.- wzięła głęboki wdech, by się uspokoić. Napełnienie świeżym powietrzem płuc, bardzo pomaga na rozluźnienie. Daje czas, chodź krótki, ale zawsze, do namysłu i skupieniu się na swoim zdaniu.
- A co z tobą? - zapytała Miranda.
Frances popatrzyła na nią zszokowana.
- Ale w jakim sensie?
- Co z twoim partnerem?
- Aaaa- powiedziała dziewczyna ,uświadamiają sobie jakie to było oczywiste. Nie chciała mówić koleżance, że to Frank jest kimś wymarzonym. Zaczęła by kombinować, aż w końcu źle by to się skończyło i Frances wyszlaby na nieudacznika, czy kogoś niedołężnego. - Aktualnie nikogo nie mam na oku. Jeżeli ktoś się nawinie to miło. A jak nie to pójdę sama. Dla mnie to nie jest żaden problem.
Może jednak był to w jakimś sensie problem albo dyskomfort, jednak Fran starała się te myśli oddalić na boczny tor.
Tak na prawdę padały wszystkie możliwe pytania dotyczące tego wydarzenia. Podekscytowana dziewczy u dzieliły się między sobą, na kogo mają chrapkę, kto je już zaprosił.
- Jak ja był chciała ,żeby Dave mnie zaprosił...-westchnęła Miranda, opierając głowę na dłoni.
- Dobrze wiesz, że ma dziewczynę.- powiedziała Fran. Szczerze mówiąc, miała już dość marudzenia koleżanki, jaka to,ona nieszczęśliwa, bo zakochała się w zajętym mężczyźnie. Co prawda to się stało chwilę przed tym jak jego status się zmienił. Ale mimo wszystko, nawet nie próbowała jakkolwiek zagadać.
Jak miała zamiar przekonać do siebie chłopaka, skoro nie była w stanie z nim porozmawiać. Odezwać się choć jednym słowem.
- Wiem, masz już dość tego mojego biadolenia, ale zrozum, ciężko mi.
- Kobieto! Ty nawet z nim nie rozmawiasz!- krzyknęła oburzona Newman.
- Nie prawda! Czasem prosi mnie o zadanie na angielskim, albo pyta się o różne rzeczy... - powiedziała ,bawiąc się zamkiem w swojej nowej torbie.- A ja mu chętnie na nie odpowiadam.
We Frances się gotowalo. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć, do tego ten irytujący ton...
- Ale to nie zmienia faktu, że ma dziewczynę, a Ty nie masz szans na to, żeby Cię zaprosił. Koniec. Kropka.- wzięła głęboki wdech, by się uspokoić. Napełnienie świeżym powietrzem płuc, bardzo pomaga na rozluźnienie. Daje czas, chodź krótki, ale zawsze, do namysłu i skupieniu się na swoim zdaniu.
- A co z tobą? - zapytała Miranda.
Frances popatrzyła na nią zszokowana.
- Ale w jakim sensie?
- Co z twoim partnerem?
- Aaaa- powiedziała dziewczyna ,uświadamiają sobie jakie to było oczywiste. Nie chciała mówić koleżance, że to Frank jest kimś wymarzonym. Zaczęła by kombinować, aż w końcu źle by to się skończyło i Frances wyszlaby na nieudacznika, czy kogoś niedołężnego. - Aktualnie nikogo nie mam na oku. Jeżeli ktoś się nawinie to miło. A jak nie to pójdę sama. Dla mnie to nie jest żaden problem.
Może jednak był to w jakimś sensie problem albo dyskomfort, jednak Fran starała się te myśli oddalić na boczny tor.
New York, 2.05.2008
Mężczyzna oparl głowę na dłoni, usilnie próbując walczyć z opadajacymy powiekami. Właśnie profesor medycyny sądowej z uniwersytetu jakiegoś tam nie tak znanego jak Harward, Princeton, Oxford, czy nawet Yale, tłumaczył swoje nowe odkrycie, dotyczące odczytywania wieku denata z budowy szkieletu. Oczywiście nie odkrył niczego nowego, tego typu techniki były używane i znane dużo wczesniej ,ale dolozyl on jakąś "cegiełkę" i zauważył, kilka niedomówień i jus die uważa, za odkrywce.
Mężczyzna był szczerze niezadowolony z tego, że wysłali go na to seminarium, bo nie wnosilo niczego nowego. Zgodził się tylko dlatego, że chciał odwiedzić rodziców, którzy mieszkają w NYC od dłuższego czasu. Manhattan był od zawsze spełnieniem ich marzeń. Pełne bogatych snobow miasto, których można łatwo naciągnąć na kasę. Dlatego otworzyli tutaj swoją "uzdrawialnie". Coś jak medycyna alternatywna i spa w jednym. A że Amerykanie ,a zwłaszcza nowojorczycy, są bardzo chętni na tego typu "nowości",łatwo na nich zarobić.
- ... Dlatego wlasnie tak sie dzieje. Dziękuje państwu za uwagę .
Oklaski przebudzily mezczyzne. Po tym jak ze wyczekiwanym zakończeniu, wszyscy pośpiesznie wyszli z auli. Słychac bylo wszechobecne oddechy ulgi.
- Doktorze Newman?- zapytał ktoś zza pleców mężczyzny. Odwrócił się energicznie i przed sobą zobaczył profesora, który przed chwilą "odkrył Amerykę" przed wszystkimi zgromadzonymi.
- Tak?- zastanawiał się, co może chcieć od niego.
- Przepraszam doktora bardzo, ale jestem ciekawy pana zdania ,a propos mojego wykładu. Bardzo cenię pana zdanie, śledzę dokonania doktora.
Doktor Newman zaczął się zastanawiać nad tym co mu powiedzieć. Czy być szczerym ,czy nie. Cenił to ,że chłopak uważał go w jakiś sposób za autorytet, ale chyba najważniejsze, żeby być szczery.
Mężczyzna był szczerze niezadowolony z tego, że wysłali go na to seminarium, bo nie wnosilo niczego nowego. Zgodził się tylko dlatego, że chciał odwiedzić rodziców, którzy mieszkają w NYC od dłuższego czasu. Manhattan był od zawsze spełnieniem ich marzeń. Pełne bogatych snobow miasto, których można łatwo naciągnąć na kasę. Dlatego otworzyli tutaj swoją "uzdrawialnie". Coś jak medycyna alternatywna i spa w jednym. A że Amerykanie ,a zwłaszcza nowojorczycy, są bardzo chętni na tego typu "nowości",łatwo na nich zarobić.
- ... Dlatego wlasnie tak sie dzieje. Dziękuje państwu za uwagę .
Oklaski przebudzily mezczyzne. Po tym jak ze wyczekiwanym zakończeniu, wszyscy pośpiesznie wyszli z auli. Słychac bylo wszechobecne oddechy ulgi.
- Doktorze Newman?- zapytał ktoś zza pleców mężczyzny. Odwrócił się energicznie i przed sobą zobaczył profesora, który przed chwilą "odkrył Amerykę" przed wszystkimi zgromadzonymi.
- Tak?- zastanawiał się, co może chcieć od niego.
- Przepraszam doktora bardzo, ale jestem ciekawy pana zdania ,a propos mojego wykładu. Bardzo cenię pana zdanie, śledzę dokonania doktora.
Doktor Newman zaczął się zastanawiać nad tym co mu powiedzieć. Czy być szczerym ,czy nie. Cenił to ,że chłopak uważał go w jakiś sposób za autorytet, ale chyba najważniejsze, żeby być szczery.
- Powiem panu tak. Ameryki pan nie odkrył. Ta metoda jest znana na całym świecie i często jest używana przez patologów i antropologów sądowych.
Las Vegas 4.05.2008
PILNE!
Po przerwie na skwerku koło dębu!
See ya
Bob
Po przerwie na skwerku koło dębu!
See ya
Bob
Sms o takiej treści dostała na lekcji matematyki. Zdziwiła się lekko, bo Robert raczej nie był osobą, która potrzebuje pomocy, albo jakoś robiaca wokół siebie szum. Więc musiało się coś stać! Ale co... To pytanie nurtowalo Frances. Kiedy tylko rozbrzmiał dzwonek ,oznaczający koniec tej nudnej lekcji, zgarnęła wszystkie rzeczy do torby i prawie się wywracając wybiegła z sali. Już po około dwóch minutach znalazła się w umówionym miejscu. Kiedy tylko weszła na trawnik, stanęła jak wryta. Nie mogła uwierzyc w to co przed sobą widzi. Otworzyła szerzej oczy, po czym szybko je zamknęła, bo zrobiła to zbyt pośpiesznie, dlatego jej gałki oczne zaczęły się "suszyć". Ponownie je otworzyła i na wszelki wypadek przetarła. Jednak gdy ponownie je otworzyła to ciągle wisiało na drzewie.
" To musi być jakiś ,kurwa żart"- pomyślała, czytając po raz kolejny tekst na wielkim banerze, rozpostartym między dwoma skrajnymi gałęziami.
" To musi być jakiś ,kurwa żart"- pomyślała, czytając po raz kolejny tekst na wielkim banerze, rozpostartym między dwoma skrajnymi gałęziami.
CZY PÓJDZIESZ ZE MNĄ NA BAL?
Głosił napis na dole. Dziewczyna zauważyła, że chłopak narysował strzałkę skierowaną na niego. Delikatnie się uśmiechnęła i zaśmiała. Liczyła na to, że ktoś inny ja zaprosi, ale biorąc pod uwagę w jaki sposób zostało jej zadane pytanie i z jak duża publika, nie mogła odmówić. Nawet jeżeli nie czuła, że to dobry pomysł.
Podeszła do chłopaka i kiwnęła głową.
- Pójdę z tobą.- powiedziała,a chłopak wziął ją w ramiona i aż promieniał ze szczęścia, że mu się udało.
Podeszła do chłopaka i kiwnęła głową.
- Pójdę z tobą.- powiedziała,a chłopak wziął ją w ramiona i aż promieniał ze szczęścia, że mu się udało.
W tym samym czasie...
Franek zauważył tą całą szopkę. Akurat przechodził z jednej klasy do drugiej, gdy,zauważył Roba z Crab, która stała jednocześnie zdziwiona i odrobinę zmieszana, jednak z uśmiechem szczęścia. Zdążył ją dobrze poznać, a takie emocje rozpoznawal z daleka. Zwłaszcza w jej wykonaniu.
Był zawiedziony. To on chciał ją zaprosić, może nie w taki sposób jak zrobił to Robert, ale też przygotował coś szczególnego.
Teraz to już po wszystkim. Nie cofnie czasu, żeby to zrobić. Żeby zdążyć.
Nie mógł patrzeć jak chłopak przytula Newman. Poprostu odwrócił wzrok, żeby nie katować się tym widokiem już dłużej. Teraz brakuje mu Dave'a. Dlaczego on akurat dzisiaj zrobił sobie wolne...
Frank już nie potrafił ukryć tego wszystkiego co sie w nim klebilo od dawna. Powiedział o wszystkim przyjacielowi dwa dni wcześniej. Briggs nie był bardzo zdziwiony tą wiadomością. Ale za to wytłumaczył Frankowi co o tym myśli i po prostu porozmawiali jak mężczyźni.
Chłopakowi to bardzo pomogło, ale przez tą całą sytuację znów w jego głowie jest jedno imię.
Był zawiedziony. To on chciał ją zaprosić, może nie w taki sposób jak zrobił to Robert, ale też przygotował coś szczególnego.
Teraz to już po wszystkim. Nie cofnie czasu, żeby to zrobić. Żeby zdążyć.
Nie mógł patrzeć jak chłopak przytula Newman. Poprostu odwrócił wzrok, żeby nie katować się tym widokiem już dłużej. Teraz brakuje mu Dave'a. Dlaczego on akurat dzisiaj zrobił sobie wolne...
Frank już nie potrafił ukryć tego wszystkiego co sie w nim klebilo od dawna. Powiedział o wszystkim przyjacielowi dwa dni wcześniej. Briggs nie był bardzo zdziwiony tą wiadomością. Ale za to wytłumaczył Frankowi co o tym myśli i po prostu porozmawiali jak mężczyźni.
Chłopakowi to bardzo pomogło, ale przez tą całą sytuację znów w jego głowie jest jedno imię.
Frances